Wielu z nas ma w szafach, piwnicach czy na strychu prawdziwe skarby: pudełka pełne dyskietek 3,5 cala albo płyty CD, które pamiętają lata 90. i wczesne dwutysięczne. Niektóre zawierają pierwsze zdjęcia z wakacji, skromne projekty z podstawówki albo bardzo stare gry, które zajmowały kiedyś każdą wolną chwilę. Patrząc na nie dzisiaj, można zastanowić się, czy w ogóle jest sens je reaktywować, skoro niemal wszystko mamy w chmurze i na dyskach SSD.
Mimo to wspomnienie o dawnych plikach potrafi wywołać delikatne mrowienie nostalgii. Czasem mamy ochotę cofnąć się w czasie i przypomnieć sobie smaki tamtej epoki – te wszystkie stare programy do rysowania, pierwsze próby z pakietami biurowymi czy nawet egzotyczne dema muzyczne. Szkopuł w tym, że jaki dzisiejszy komputer ma napęd na dyskietki? Nawet napędy optyczne znikają z nowych laptopów. Czy naprawdę warto się tym przejmować i polować na leciwy sprzęt? A może to tylko strata czasu?
Wspomnienia w nośnikach
Zacznijmy może od tego, skąd się bierze ta nieodparta chęć odszukania dawnych danych. W końcu nie każdy z nas ma żyłkę kolekcjonera, a mimo to potrafimy nieraz z wypiekami na twarzy przeszukiwać kartony w poszukiwaniu płyty CD ze zdjęciami sprzed lat.
Przykład – znajomy w młodości tworzył amatorskie ilustracje i proste animacje w programie Deluxe Paint, przechowywał swoje arcydzieła na kilkunastu 3,5-calowych dyskietkach. Od lat marzył, by je znowu zobaczyć, a nawet udostępnić światu w formie cyfrowych archiwów. Po wielu poszukiwaniach znalazł odpowiedni stary napęd w internetowym antykwariacie z elektroniką. Gdy już udało się zgrać pliki, okazało się, że to nie tylko pamiątka z młodości, ale też niezły materiał inspiracyjny, bo styl z lat 90. ma w sobie coś niepowtarzalnego.
Cyfrowa archeologia: co to właściwie znaczy?
Mówiąc o cyfrowej archeologii, chodzi nam o proces odzyskiwania i odtwarzania starych zasobów cyfrowych. To może brzmieć poważnie i naukowo, ale w gruncie rzeczy sprowadza się do odnalezienia sposobu na uruchomienie nośników, które zostały zapomniane przez czas i ewolucję technologiczną. Dyskietki 3,5 cala, 5,25 cala czy nawet bardziej egzotyczne płyty magnetooptyczne – wszystko to jest reliktem dawnych lat, ale nierzadko wciąż zawiera dane, które mogą mieć dla nas wartość sentymentalną, a czasem nawet historyczną.
Istnieją ludzie, którzy zajmują się tym profesjonalnie. W większych miastach zdarzają się firmy, które specjalizują się w odzyskiwaniu danych ze starych nośników, czasem wykraczając poza zwykłe dyski twarde. Jednak zanim zdecydujesz się zapłacić komuś krocie za tę usługę, warto sprawdzić, czy nie poradzisz sobie samemu (lub z pomocą kumpla, który uwielbia dłubać w sprzęcie).
Sprzęt nie taki straszny, jak go malują
Największym problemem przy próbie zgrania starych plików jest oczywiście dostęp do odpowiedniego napędu. Dawniej każdy komputer stacjonarny miał napęd dyskietek, a laptopów i tak nie używało się na tyle powszechnie, by martwić się o ten aspekt. Teraz, jeśli chcesz zrobić to samodzielnie, musisz zdobyć:
- Napęd dyskietek (najczęściej 3,5 cala), który można podłączyć przez USB lub wewnętrznie do płyty głównej (jeśli masz komputer stacjonarny z taką możliwością).
- Napęd CD/DVD (który nie razi Cię staroświeckością). Jeśli go nie masz w swoim komputerze, można pokusić się o zewnętrzny napęd na USB – bez problemu znajdziesz go w sklepach internetowych.
W przypadku dyskietek starszego formatu (5,25 cala) sprawa bywa trudniejsza, bo to zabytek, którego współczesne płyty główne raczej nie rozpoznają bez adaptacji. Bywa, że trzeba się ratować kontrolerem USB, który obsługuje stary standard, lub poszukać wyspecjalizowanego urządzenia do kopiowania danych. Na szczęście do płyt CD wystarczy nam zwykły napęd DVD, który wciąż bywa dostępny w sprzedaży za grosze.
Zaskakująca trwałość i rozczarowujące rozpadanie się
Wielu z nas słyszało, że dyskietki były podatne na zniszczenia, a płyty CD po latach się „rozwarstwiają” i tracą dane. Ile w tym prawdy? Okazuje się, że to jedna z wielkich niewiadomych – czasem mamy egzemplarz, który przeleżał całą dekadę w niekorzystnych warunkach (wilgoć, zmiany temperatury), a mimo to odczytuje się bez problemu. Z kolei bywa, że płyta kupiona „dopiero co” w 2002 roku, przechowywana w pudełku, dzisiaj jest niezdatna do odczytu.
Jeśli trafisz na egzemplarz wciąż działający, to po pierwszym sukcesie – odczycie danych – najlepiej od razu skopiować je na współczesne nośniki. Dyskietki mają ograniczoną żywotność, płyty CD wcale nie są wieczne, a bezpieczna kopia w chmurze czy na dysku zewnętrznym zaoszczędzi Ci nerwów w przyszłości.
Jak bezpiecznie odzyskać to, co najważniejsze?
Jeżeli sam chcesz się tym zająć, warto trzymać się kilku wskazówek, by uniknąć kłopotów i rozczarowań:
- Czystość i ostrożność – staraj się nie dotykać powierzchni nośnika (zwłaszcza w przypadku płyt CD), a jeśli to konieczne, używaj miękkiej ściereczki z mikrofibry.
- Unikaj kombinowania – jeśli nie jesteś pewien, jak podłączyć stary napęd, poproś kogoś doświadczonego. Złe podłączenie może trwale uszkodzić napęd albo – co gorsza – samą dyskietkę.
- Rób kopie zapasowe – natychmiast po odzyskaniu danych przenieś je w bezpieczne miejsce. Najlepiej zarchiwizować je dodatkowo na dysku zewnętrznym lub w chmurze.
- Przeszukuj fora i społeczności – jeśli masz problem z odczytem, na forach retro oraz w grupach na Facebooku znajdziesz ludzi, którzy mieli już podobne przygody.
Niefortunna strata czasu czy fascynująca podróż?
Znasz powiedzenie „czas to pieniądz”? Rzeczywiście, jeśli zależy Ci jedynie na szybkim zdobyciu jakichś starych plików, może okazać się, że łatwiej będzie zlecić to wyspecjalizowanej firmie. Jednak jeżeli podchodzisz do tematu z pasją, lubisz majsterkować i masz trochę wolnego wieczorem, ożywianie starych dyskietek czy płyt CD bywa fantastyczną przygodą.
Możesz cofnąć się do momentu, kiedy do zgrania jednej gry trzeba było pięciu dyskietek, a każda z nich „chrupała” w napędzie przez dłuższą chwilę, zanim dało się uruchomić program. Możesz przypomnieć sobie, jak dziwnie brzmiały pierwsze odgłosy napędu CD, który rozpędzał płytę do zawrotnych – jak na tamte czasy – prędkości. Dla jednych to tylko śmieszny relikt, dla innych kawałek historii, który zasługuje na zachowanie.