Z wiekiem zaczynamy patrzeć na zdrowie trochę inaczej. Jasne, nikt nie oczekuje, że nagle staniesz się typem, który w wolnych chwilach czyta ulotki leków zamiast recenzji nowych telewizorów. Przychodzi jednak moment, kiedy organizm zaczyna cicho podpowiadać: „Ej, może warto ogarnąć kilka rzeczy, zanim będzie za późno?”. I właśnie wtedy w grę wchodzą trzy parametry, które potrafią wywrócić życie do góry nogami – ciśnienie, cholesterol i poziom cukru we krwi. To coś w rodzaju kontrolki „check engine” dla Twojego ciała, warto je znać, rozumieć i trzymać w ryzach.
Ciśnienie działa jak ukryty sabotażysta
Ciśnienie krwi to taki gość, który przez lata siedzi cicho, robi swoje i nie daje żadnych sygnałów, potem nagle pewnego dnia zaczyna demolować od środka wszystko, co napotka. Nadciśnienie jest podstępne, bo często nie daje żadnych objawów – możesz funkcjonować normalnie, trenować, pić kawę i totalnie nie mieć pojęcia, że Twoje tętnice już mają Cię serdecznie dość. Wysokie ciśnienie obciąża serce, pogarsza pracę nerek, psuje kondycję i zwiększa ryzyko udaru. Jeśli brzmi to jak opowieść z dramatycznego serialu medycznego, to dlatego, że to realne zagrożenie, które dotyka masę facetów po trzydziestce i czterdziestce.
Największy mit? Że dotyczy tylko osób z nadwagą czy kompletnie nieaktywnych. Nieprawda. Stres, brak snu, genetyka, kawa pita litrami, sól, alkohol – to wszystko potrafi wywindować wyniki nawet szczupłemu gościowi. Warto mierzyć ciśnienie raz na kilka dni albo przynajmniej raz w tygodniu. A jeśli wynik zaczyna kręcić się wokół 140/90 lub wyżej, to znak, że trzeba działać: mniej soli, więcej ruchu, trochę regeneracji i… czasem konsultacja z lekarzem, bo granie w „będę udawał, że problemu nie ma” rzadko kończy się dobrze.

Cholesterol nie jest Twoim wrogiem, dopóki trzymasz go pod kontrolą
Cholesterol ma złą prasę, co jest trochę niesprawiedliwe, bo sam w sobie nie jest problemem. Problem pojawia się, gdy złego LDL robi się za dużo, a dobrej HDL za mało. I wtedy zaczyna się impreza, której nie chcesz: blaszki miażdżycowe, zwężenie tętnic, ryzyko zawału.
Co ciekawe, większość facetów dowiaduje się o wysokim cholesterolu przypadkiem – badając się „przy okazji” albo dopiero wtedy, gdy pojawia się jakiś objaw. A szkoda, bo to parametr, który możesz ogarnąć naprawdę łatwo, zanim narobi szkód. Wystarczy raz na kilka miesięcy zrobić lipidogram. Jeśli wyniki są słabe, nie musisz od razu rezygnować z życia – czasem wystarczy zmiana oleju na oliwę, rezygnacja z przetworzonych przekąsek, trochę błonnika, mniej smażenia i więcej ruchu.
Jeśli geny masz pechowe, możliwe, że potrzebujesz leków – i nie ma w tym żadnej „porażki”. To jak stosowanie dobrego oleju silnikowego zamiast najtańszego z marketu: ochrona układu krążenia to inwestycja, która serio się zwraca.
Cukier potrafi po cichu popsuć całe życie
Poziom glukozy to coś, co facet zwykle kojarzy z „cukrzykami” i tematem, który go nie dotyczy. A dotyczy – często dużo wcześniej, niż myślisz. Insulinooporność, wahania energii, senność po jedzeniu, rosnący brzuch mimo tego, że jesz „normalnie” – to często pierwsze sygnały, że gospodarka cukrowa zaczyna szwankować.
Możesz dość długo nie widzieć żadnych objawów, dopóki nie pojawią się konkretniejsze problemy. Wystarczy zwykłe badanie glukozy na czczo, a jeszcze lepiej krzywa cukrowa i insulinowa, żeby wiedzieć, na czym stoisz.
A jeśli wynik zaczyna odbiegać od normy? Wcale nie musisz od razu żyć na brokułach i kurczaku. Wystarczy kilka zmian: mniej słodzonych napojów, więcej białka, regularne posiłki zamiast podjadania, czasem krótkie spacery po jedzeniu, ograniczenie ultra przetworzonego jedzenia. Efekt potrafi być zaskakująco szybki. Z cukrem jest tak, że nie musisz robić rewolucji – wystarczy konsekwencja i świadomość.

Najlepsza inwestycja, na jaką możesz się zdecydować
Świadomość tych trzech parametrów to nie jest jakiś nudny obowiązek dla ludzi, którzy nie mają życia. To fundament, który pozwala Ci dalej robić wszystko to, co lubisz, bez strachu, że ciało nagle powie „pas”. Znajomość własnych wyników daje Ci przewagę – możesz reagować wcześniej, nie żyć w stresie, odpuścić niezdrowe nawyki, które w praktyce nic Ci nie dają. T
o trochę jak troską o sprzęt, na którym Ci zależy: regularny serwis, dobre paliwo, sensowna eksploatacja. Tylko w tym przypadku stawką jesteś Ty. Możesz żyć „jak zawsze”, licząc, że wszystko będzie okej. Możesz też wziąć sprawy w swoje ręce, zrobić trzy badania raz na jakiś czas i mieć spokój. Dla mnie to wybór oczywisty – im więcej kontroli nad własnym zdrowiem, tym więcej wolności w całej reszcie życia
