wtorek, 22 lipca, 2025

Bezpieczna jazda w deszczu – technika, opony i widoczność

Nie trzeba tropikalnej ulewy, by polskie drogi zamieniły się w zdradliwy tor przeszkód. Wystarczy kilkanaście minut równomiernego kapuśniaczka, aby olej i pył zalegające na jezdni stworzyły cienką, śliską warstwę przypominającą „teflon”. W takich warunkach droga hamowania mocno się wydłuża, a przy gwałtownym hamowaniu nawet dwukrotnie.

Znasz to nieprzyjemne uczucie, gdy koła tracą przyczepność i auto płynie, choć naciskasz hamulec? Nie jesteś wyjątkiem – według raportu Polskiego Obserwatorium Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego za  2023 r. blisko co piąty wypadek miał miejsce na mokrej nawierzchni. Skoro więc deszczowe scenariusze są tak powszechne, dlaczego wciąż tylu kierowców bagatelizuje przygotowanie?

Dlaczego deszcz to więcej niż kilka kropel

Pierwsze minuty opadów są najbardziej zdradliwe – właśnie wtedy mieszanina wody, kurzu i oleju tworzy śliski film, którego nie widać z kabiny auta. Dodaj do tego refleksy świateł odbijające się w kałużach i masz przepis na chaos sensoryczny.

Przy prędkości 80 km/h zaledwie 3 mm wody potrafią unieść oponę i wywołać aquaplaning? W praktyce oznacza to utratę sterowności, a im lżejsze auto i szersza opona, tym szybciej dochodzi do zjawiska. Drogowcy stosują poprzeczne nacięcia, by odprowadzać wodę, ale fizyki nie oszukasz – gdy rowek bieżnika ma mniej niż 3 mm, woda nie ma gdzie uciec. Zadaj sobie pytanie: kiedy ostatni raz mierzyłeś głębokość bieżnika, a nie tylko patrzyłeś, czy „nie jest łysa”?

Płynna technika jazdy, czyli lekcja cierpliwości

Raptowne manewry i deszcz to duet, który rzadko kończy się happy endem. Kluczowa jest płynność: delikatne ruchy kierownicą, subtelne wciskanie pedału gazu i hamulca oraz przewidywanie, co wydarzy się kilka sekund do przodu. Zwiększenie odstępu od poprzedzającego pojazdu do co najmniej trzech sekund pozwala zyskać cenne metry na reakcję.

Wyłącz tempomat – utrzymuje on stałą prędkość nawet wtedy, gdy koła zaczynają tracić przyczepność. Hamuj silnikiem, redukując biegi wcześniej niż zwykle; dzięki temu nie przeciążasz układu hamulcowego i minimalizujesz ryzyko poślizgu. I jeszcze jedno: w deszczu unikaj jazdy koleinami wypełnionymi wodą – to właśnie tam najłatwiej „odpłynąć”.

Opony – jedyny kontakt z asfaltem

Choć ich powierzchnia styku z drogą jest zbliżona do kartki formatu A4, to właśnie one decydują, czy zatrzymasz się na czas. Utrzymuj ciśnienie zgodne z zaleceniami producenta (sprawdź, gdy ogumienie jest zimne), bo zbyt niskie pogarsza odprowadzanie wody, a zbyt wysokie zmniejsza powierzchnię styku.

Warto też zwrócić uwagę na mieszankę – nowoczesne opony deszczowe zawierają większy udział krzemionki, która poprawia elastyczność w niskich temperaturach. Zamierzasz kupić używane? Pamiętaj, że guma starzeje się szybciej niż myślisz; po sześciu latach traci nawet 15 % przyczepności na mokrym, niezależnie od bieżnika.

Najważniejsze liczby zapamiętaj w punktach:

  • Głębokość bieżnika: minimum 3 mm (prawo wymaga 1,6 mm, ale to zdecydowanie za mało).
  • Ciśnienie: sprawdzaj raz w miesiącu i przed każdą dłuższą trasą.
  • Wiek opony: wymieniaj po 6 latach, nawet gdy wygląda na „prawie nową”.

Elektronika kontra poślizg

Systemy ABS, ESP, TCS czy nowoczesne ADAS‑y (np. monitorowanie martwego pola) to strażnicy naszego bezpieczeństwa, ale działają tylko w ramach przyczepności, którą zapewniają opony. Czy wiesz, że ESC potrafi zmniejszyć ryzyko dachowania w deszczu aż o 50 %? Nie polegaj jednak wyłącznie na diodkach na desce rozdzielczej. Kontroluj, czy czujniki radarowe nie są zalepione błotem, a kamera za szybą pozbawiona zacieków.

Jeżeli podczas jazdy czujesz charakterystyczne pulsowanie pedału hamulca – to ABS przypomina, że przekroczyłeś granicę przyczepności. Najlepszą reakcją jest odpuszczenie hamulca i ponowne, łagodniejsze dociśnięcie.

Głowa kierowcy

Motoryzacyjni psychologowie podkreślają, że deszcz to nie tylko test sprzętu, lecz także test mentalny. Stres potrafi zawęzić pole widzenia nawet o 1/3, a rozproszenie – np. szukanie stacji radiowej – wydłuża czas reakcji o sekundy.

Co pomoże? Planowanie trasy tak, by unikać zalewanych odcinków, rezygnacja z wyprzedzania „na styk” oraz akceptacja faktu, że dojazd zajmie kilka minut dłużej. Zadaj sobie proste pytanie: wolisz spóźnić się na spotkanie czy stać na poboczu czekając na lawetę?

Popularne