Dźwięk silnika i pęd wiatru to przyjemne uczucie, a droga dosłownie ucieka nam spod kół. Zdarza mi się jednak słyszeć od rodziców czy znajomych uwagi o tym, że motocykle są śmiertelnie niebezpieczne i że lepiej jednak pozostać na czterech kołach. Czy na pewno jest tak strasznie, jak wielu ludzi wciąż uważa? A może zbyt często opieramy się na stereotypach, zamiast na faktach i zdrowym rozsądku? Bo prawda bywa różna i nie zawsze tak ponura, jak niektórzy próbują nas przekonać.
Skąd wziął się mit o ekstremalnym ryzyku?
Obiegowa opinia głosi, że motocykliści to brawurowi ryzykanci z zacięciem kaskaderskim, którzy nie przejmują się bezpieczeństwem. Mowa o zapaleńcach od szaleńczych prędkości, jazdy na jednym kole albo agresywnego przeciskania się między samochodami bez zachowania odpowiedniej ostrożności. Z drugiej strony – mnóstwo jest kierowców jednośladów, którzy dbają o dobrą kondycję, inwestują w wysokiej klasy kaski i kombinezony, a do tego szkolą się, by stale podnosić swoje umiejętności. Skąd więc tak negatywny wizerunek?
Moim zdaniem, to kwestia widoczności w mediach. Wypadki z udziałem motocykli często trafiają na pierwsze strony portali informacyjnych, bo są spektakularne i szokujące. Łatwiej jest pokazać stłuczkę, w której dwukołowiec zostaje zmieciony z drogi przez ciężarówkę, niż rutynową jazdę do pracy czy na weekendowy wypad nad jezioro. Statystyki wypadków drogowych mówią, że motocykliści są bardziej narażeni na urazy niż kierowcy samochodów.
Prawda jest taka, że na motocyklu nie mamy tej ochronnej „puszki”, jaka otacza nas, kiedy jedziemy autem. Jednak często te same dane pokazują też, że odpowiedzialne zachowanie i właściwe wyposażenie potrafią znacznie zredukować liczbę groźnych incydentów.
Jak zminimalizować ryzyko na drodze?
Skoro już wiemy, że motocykliści nie zawsze są tymi wariatami z filmów akcji, warto skupić się na tym, co da się zrobić, żeby jazda była bezpieczniejsza. Po pierwsze – odpowiedni ubiór. Kask homologowany, dobrze dopasowana kurtka i spodnie ochronne oraz porządne buty stanowią fundament bezpieczeństwa. Czasem widzę motocyklistów w trampkach i krótkich spodenkach w upalny dzień i przyznam, że aż mnie ciarki przechodzą. Jasne, jest gorąco, ale w razie niefortunnej przygody taki strój nie uchroni przed otarciami czy poważniejszymi urazami.
Po drugie – szkolenia. Jeśli kiedykolwiek rozważałeś zakup swojego pierwszego jednośladu, polecam inwestować w kursy doszkalające. To nie jest wyłącznie kwestia zdobycia prawa jazdy kategorii A. Jazda na motocyklu wymaga ciągłego rozwoju i nauki nowych technik panowania nad pojazdem. Hamowanie awaryjne, jazda w zakrętach czy kontrola trakcji na śliskiej nawierzchni – każdy z tych aspektów można doskonalić, by w sytuacji krytycznej zareagować wręcz odruchowo. A dodatkowo, to całkiem fajny sposób na spędzanie czasu, bo wiele takich szkoleń organizuje się w grupach pasjonatów.
Po trzecie – zachowanie wyobraźni i świadomość otoczenia. Często największe zagrożenie nie wynika z braku umiejętności motocyklisty, ale z zachowania innych uczestników ruchu. Samochody wyjeżdżające z podporządkowanej, nieprawidłowe sygnalizowanie manewrów czy choćby nieszczęsne „spojrzał, ale nie zobaczył” sprawiają, że to motocyklista staje się ofiarą. Dlatego tak ważne jest, by nie zakładać, że kierowca z tyłu albo z boku na pewno Cię widzi. Lepiej czasem „dmuchać na zimne” i przyjąć zasadę ograniczonego zaufania.
Nie tylko ryzyko, ale i ogromna frajda
Zostawmy jednak na chwilę te ponure wizje i porozmawiajmy o tym, co jest w tym wszystkim najprzyjemniejsze. Dlaczego w ogóle tyle osób wsiada na motocykl, mimo że wielokrotnie słyszą: „Przecież to niebezpieczne!”?
- Wolność i poczucie niezależności – chyba nigdzie nie czuje się tego tak mocno, jak na jednośladzie. Możesz skręcić w boczną dróżkę, zatrzymać się w pięknym plenerze i rozkoszować się chwilą.
- Adrenalina – choć może zabrzmi to banalnie, to jednak fakt: gdy dodajesz gazu, czujesz moc i endorfiny buzujące w żyłach. To swoiste lekarstwo na rutynę dnia codziennego.
- Społeczność – motocykliści to często zgrana paczka. Zatrzymują się, by pomóc przy awarii, witają się na trasie, a latem organizują masę zlotów, które potrafią być świetną zabawą.
- Oszczędność czasu – w mieście przeciskanie się w korkach potrafi zaoszczędzić nie tylko nerwy, ale też cenne minuty. Paliwo? Zużycie potrafi być naprawdę korzystne, zwłaszcza w porównaniu z dużymi autami.
Czy te powody usprawiedliwiają podejmowanie większego ryzyka? Moim zdaniem warto sobie zadać pytanie, czy to faktycznie jest aż tak wielkie ryzyko, kiedy podchodzisz do motocykla z głową i rozsądkiem. W końcu spadochroniarstwo czy nurkowanie też może być niebezpieczne, jeżeli ktoś lekceważy zasady bezpieczeństwa, a mimo to tysiące ludzi robi to każdego dnia, czerpiąc z tego ogromną radość.
Polskie realia i statystyki
Statystyki mogą się różnić w zależności od roku, ale ogólnie rzecz biorąc, większe ryzyko odniesienia poważnych obrażeń w wypadku z udziałem motocykla jest faktem. Z drugiej strony, wielu zdarzeń dałoby się uniknąć, gdyby zachować zdrowy rozsądek, nie jechać „na żyletki”, a także zwyczajnie przestrzegać przepisów.
Warto też zauważyć, że kultura motocyklowa w Polsce nieustannie się rozwija. Widać to w rosnącej liczbie organizowanych kursów, dostępności specjalistycznego sprzętu i popularyzacji bardziej turystycznej, spokojniejszej jazdy. Wielu kierowców jednośladów rośnie w siłę właśnie dlatego, że chcą się rozwijać w duchu bezpieczeństwa, a nie ciągłej adrenaliny. Oczywiście, czarne owce zawsze się znajdą, ale w każdym środowisku trafisz na tych niepoprawnych i nieuważnych.
Zakręceni na punkcie wolności
Czy jazda na motocyklu jest naprawdę niebezpieczna? Bywa, ale równie wiele zależy od tego, kto siedzi za kierownicą i w jakich warunkach odbywa się jazda. Jeżeli trzymasz się zasad, a na głowie masz zawsze porządny kask zamiast słomkowego kapelusza, to znacząco zmniejszasz ryzyko wypadku lub poważnych obrażeń. Wiele osób twierdzi, że życie samo w sobie jest ryzykowne: przecież nawet przejście przez ulicę niesie ze sobą pewien stopień niebezpieczeństwa. Jednak to nie znaczy, że należy popadać w paranoję i zamykać się w czterech ścianach.
Motocykl daje poczucie wolności, którego nie znajdziesz w żadnym samochodzie, a wszystko to przy akompaniamencie wiatru hulającego wokół kasku. Jeśli dołożysz do tego odrobinę ostrożności, rozsądku i będziesz szanować własne ograniczenia – wówczas przygoda na dwóch kołach może stać się naprawdę niezapomnianym doświadczeniem.
W końcu nie samym strachem człowiek żyje. Czasem warto postawić na pasję, która dodaje życiu rumieńców i sprawia, że z większym uśmiechem startujesz w każdy nowy dzień.